sobota, 9 marca 2013

Rozdział dziewiąty

Po chwili usłyszałam jego zdziwiony głos...
-Alex?!
-Tak...-zatkało mnie. Zapomniałam po co w ogóle dzwonię.-Mam takie pytanie...
-Jakie?
-Ten Twój przyjazd tutaj... to on dalej jest aktualny?
-No, tak. A dlaczego pytasz?-zapytał z nadzieją.
-Postanowiłam... postanowiłam Ci wybaczyć.
-Serio?!-krzyknął szczęśliwy.
-Tak... Czyli kiedy przyjedziesz?
-Miałem przyjechać za rok, ale za bardzo się stęskniłem. To będzie niespodzianka.
Uśmiechnęłam się do siebie. To był ten mój stary, szalony Maks. Przyznam, że też z nim tęskniłam, ale sama nie chciałam do siebie tej myśli dopuścić. Byłam nastawiona przeciwko niemu. Co by się nie stało. Jestem bardzo wdzięczna Agnes. Dzięki niej zrozumiałam jak bardzo brakuje mi tego wariata...
Zaśmiałam się do słuchawki, na co Maksiu odpowiedział tym samym.
-Słuchaj, jestem trochę zmęczona... U mnie jest już 21. Moja pora na sen.-znów się zaśmiałam.
-Rozumiem. Dobranoc.
-Dobranoc.
Maks się rozłączył. Rzuciłam telefon na biurko, położyłam się do łóżka i z uśmiechem na twarzy poszłam spać. Ulżyło mi po tej rozmowie z przyjacielem. Przyjacielem? Tak... Mogę go tak nazwać.

                                              ~*~

Następnego dnia.
Do operacji: 8 dni.

Obudziłam się jak zwykle wcześnie. Usiadłam na wózek, pojechałam do łazienki. Zrobiłam to co zawsze. Ubrałam się, uczesałam itd.
Pojechałam do kuchni. Nikogo w niej nie było. I dobrze. Mimo dobrego nastroju, nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. A już na pewno nie z Harry'm. Kochałam swojego brata, ale czasami doprowadzał mnie do szału. Jak to rodzeństwo. Nie znam nikogo kto byłby tak walnięty jak on... No... Jest jeszcze Louis. Czasami zastanawiam się czy to nie on tak zmienił Harry'ego... Kiedyś to był grzeczny, uczynny i cichy chłopiec... A teraz? Mieszanka wybuchowa. Może i dobrze? Przynajmniej się z nim nie nudzę. Zawsze wie jak mnie rozbawić. I doprowadzić do szału...
Wracając: Zrobiłam sobie śniadanie, usiadłam przed telewizorem. Skakałam po kanałach i natknęłam się na wywiad z One Direction. Odłożyłam pilota i z uwagą oglądałam program telewizyjny. Akurat Harry coś mówił: "Tak, płyta się wkrótce pojawi. Cześć, Alex!". Uderzyłam się otwartą ręką w czoło i wybuchłam śmiechem. Co za debil!
Zjadłam śniadanie, program się skończył, a ja nie miałam co robić. Podjechałam do półki z płytami i zaczęłam szukać jakiegoś ciekawego filmu. Natknęłam się na nasze filmy z dzieciństwa. Natychmiast włączyłam i zaczęłam oglądać... Pierwszy film był o pierwszej kąpieli Harry'ego, drugi o siadaniu na nocniku... trzeci był o ze mną. Miał 7 lat, szedł ze mną za rączkę. Szliśmy pobawić się na placu zabaw. Tam poznaliśmy Louisa i Agnes... Byliśmy tacy słodcy...
Kolejny film był z moim płaczącym bratem w roli głównej... Płakał bo mama nie chciała mu kupić kota... Słodziak. Ogólnie prawie wszystkie filmy były głównie z Harry'm. Cieszę się. Nic na mnie nie ma...
Oglądanie przerwały mi kroki zbliżające się w moim kierunku.
-Co?! Ty?! Jak?! Wyłącz to!-wrzeszczał zdenerwowany brat. Odpowiedziałam mu jedynie głośnym śmiechem.
Odwróciłam się, zobaczyłam go... Wybuchłam jeszcze bardziej. Twarz pomalowaną miał czarnym markerem     , włosy (właściwie jak zwykle rano...) potargane, cienie pod oczami i ten wyraz twarzy...
-Hahahahahahaha!-nie mogłam opanować śmiechu.
-Boże, mały byłem! Tak Cię to bawi?-zapytał poirytowany.
-Hahaha! A... ale... ale to nie o to chodzi! Hahahahaha!
-To o co?
-Spójrz... spójrz w lustro!-ledwo powiedziałam przez śmiech.
Brat zrobił jak mu powiedziałam. Niestety nigdzie w okolicy nie było lustra, więc musiał iść do łazienki.
Po chwili usłyszałam głośny pisk.
-Aaa! Aleeex! Coś Ty mi zrobiła?!
Tak się śmiałam, że spadłam z wózka. Nie zwróciłam na to uwagi i tarzałam się po podłodze.
Nagle przyszedł Harry.
-Boże! Nic Ci nie jest?-zapytał przerażony, próbował powstrzymać śmiech.
-Hahaha! Nic... a... a Tobie?!
-Bardzo śmieszne... Dlaczego to zrobiłaś?
-Z... zemsta za pobudkę.-odpowiedziałam podnosząc głowę już trochę uspokojona.
Braciszek najwidoczniej nie chciał się więcej kłócić, bo to mogłoby doprowadzić do kolejnego "żartu". Pokręcił głową i pomógł mi wsiąść na wózek.
-Harry...-zaczęłam.-Louis coś mówił o...
-O matko!-przerwał mi.-Mam tylko godzinę na zmycie TEGO-pokazał palcem na twarz.-z twarzy, uczesanie się, dobranie stroju i zjedzenie śniadania!
Po wykrzyczeniu tych słów pobiegł do łazienki. Wywróciłam oczami i zajęłam się sprzątaniem. Co prawda długo mi to nie zajęło, ponieważ musiałam tylko pochować płyty i umyć talerz.
Pojechałam do swojej łazienki i umyłam zęby. Wjechałam do pokoju, wzięłam do ręki telefon, spojrzałam na wyświetlacz. Miałam jedną wiadomość. Od Agnes. Otworzyłam ją:
"Hej, Alex! Będę u Ciebie o 14 i pojedziemy z Harry'm do ich domu."
Spojrzałam na zegarek: 14:00. Punktualnie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pojechałam otworzyć. W drzwiach stała Ag. Uśmiechnięta od ucha do ucha.
-Właśnie skończyłam czytać wiadomosć od Ciebie.-zaśmiałam się i wpuściłam przyjaciółkę do środka.
-To co robiłaś, że nie zdążyłaś jej przeczytać wcześniej?
Nie zdążyłam odpowiedzieć. Z mojej łazienki dobiegał krzyk Harry'ego.
-Aleeex! Gdzie masz zmywacz do paznokci?!
Agnes spojrzała na mnie pytająco. Machnęłam ręką i odkrzyknęłam:
-W szafce pod zlewem!
-Dzięki!
Dziewczyna wciąż stała i widać było, że nie wiedziała jak się zachować...
-Długa historia...-powiedziałam cicho i poszłyśmy do kuchni.-Chcesz coś pić?
-Herbatę.
-Ok. Nie wiesz kogo Lou chce nam przedstawić?
-Nie mam pojęcia. Od rana chodzi jakiś taki wesoły.
Gdy już otwierałam usta by odpowiedzieć, dodała:
-Bardziej niż zawsze. Mam go dość. Jest już dorosły, a głupi jak bachor.
-Znam to...-westchnęłam zalewając filiżankę gorącą wodą.
Agnes wzięła dwie filiżanki z herbatą ode mnie i położyła je na dużym stole. Zasiadłyśmy do niego. Wzięłyśmy po dwa łyki i zaczęłyśmy rozmawiać. O głupotach, jak zawsze.
Nawet nie zauważyłyśmy tego, iż filiżanki są puste. Do kuchni wszedł Harry. Rzucił tylko "jedziemy" i wyszedł z domu. Włożyłam naczynia do zlewu i dołączyliśmy do brata.
Stał przy aucie i czekał. Pomógł mi z wózkiem i odjechaliśmy. Przez całą drogę myślałam o tym, kogo Louis chciał nam przedstawić.
Nagle auto się zatrzymało. Byliśmy już przed rezydencją One Direction. Weszliśmy do środka.
Przywitałam się z resztą zespołu, tylko nie z Lou. Pewnie był gdzieś z tym "kimś"...
Wszyscy usiedli na kanapie w salonie, a ja siedziałam koło nich. Nikt nie wiedział kogo Louis chce nam przedstawić. Cały czas o tym rozmawialiśmy. Przerwały nam jednak śmiechy i kroki idące w naszą stronę.
-Cześć, kochani!-krzyknął.-To jest moja dziewczyna B...-nie dałam mu dokończyć. Chciałam wykrzyknąć głośno jej imię, ale nie mogłam wypowiedzieć słowa.
-Bbbb... Bbbb...

środa, 6 marca 2013

Rozdział ósmy

Do operacji: 9 dni.
Obudziłam się, pojechałam do łazienki i przebrałam się w TO. Spojrzałam za okno, pogoda nie była zbyt piękna... Padał deszcz.
Patrzyłam na spływające po szybie krople. Wyglądały tak, jakby bawiły się w berka... Uśmiechnęłam się do siebie.
W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że przyglądam się kroplom deszczu... Otrzepałam się i wyjechałam z pokoju. Gdy dotarłam do kuchni siedzieli tam Harry i Louis. Nabijali się ze mnie i Liam'a. Rzuciłam jabłkiem w brachola.
-A!-pisnął.
-Dobrze się dzisiaj czujesz?-zapytałam z ironią.
-Bardzo dobrze. Jak było wczoraj z Liam'em? Nowy związek? Jak całuje?-znów się nabijał.
-Fajnie, nie. Nie mam pojęcia.-odpowiedziałam poirytowana.
-Jasne, jasne...
-Mhm.-mruknęłam smarując tosty dżemem.
Gdy już skończyłam, wzięłam na kolana talerz ze śniadaniem i bez słowa pojechałam do salonu. Włączyłam powtórkę jakiegoś głupiego serialu i zajęłam się jedzeniem. Gdy skończyłam pojechałam do siebie. Usłyszałam tam dźwięk dzwoniącego telefonu... Spojrzałam na wyświetlacz, nieznany numer...
-Słucham. Kto mówi?-zapytałam.
-Alex...
To ten głos. Głęboki, z lekką chrypką... Ale po co on dzwonił?
-Czego chcesz?
-Chciałem zapytać co u Ciebie...
-Bardzo dobrze. Poznałam nowych przyjaciół, chłopaka... I za 9 dni mam operację na nogi.-chciałam żeby to wiedział, żeby był zazdrosny, żeby wiedział co stracił...
-To świetnie!-słychać było, że wspomnienie o chłopaku go zabolało. I dobrze...
-Ta...-odpowiedziałam obojętnie.
-Ale nie o to dzwonię... W Polsce wszystko jest już ok... Jednak wracam do Londynu.
-Po co?!
-Brakuje mi Ciebie...
-A mi Ciebie nie!-krzyknęłam i rozłączyłam połączenie.
Co też ten kretyn sobie wyobrażał? On zostawił mnie w najtrudniejszych chwilach mojego życia! Myśli, że tak po prostu mu wybaczę? Że przymknę na to oko? W sobotę mam operację...
A co jeżeli ona się nie uda? Co jak zobaczy mnie na wózku inwalidzkim? Znów wyjedzie? Znów mnie zostawi?
Obiecuję sobie, że jak odzyskam władzę w nogach to pokaże mu co stracił. Nigdy więcej mu nie zaufam...
Postanowiłam zadzwonić do Ag. Po kilku sygnałach usłyszałam jej wesoły głos:
-No hej.
-Hej, co robisz?
-Nudzę się, a o co chodzi?
-Maks dzwonił...-powiedziałam szybko.
-Będę za 15 min.-odezwała się po chwili ciszy i rozłączyła połączenie.
Jak powiedziała, była za 15 min. Usiadłyśmy u mnie w pokoju z kubkiem gorącej czekolady. Opowiedziałam jej wszystko od A do Z.
Nie spodziewałam się takiej reakcji...
-A może on po prostu tęskni? Przemyślał sobie wszystko i chce wrócić?
-Mam to gdzieś. Skreśliłam go tego dnia gdy wybudziłam się ze śpiączki, a jego nie było.
-Ja uważam, że każdy zasługuje na drugą szansę...-wciąż go broniła.-Alex... on po prostu się przestraszył i uciekł. Rozumiem, że Cię zostawił wtedy gdy go potrzebowałaś, ale tego żałuje. Wreszcie ruszył głową i zrozumiał co stracił. Był Twoim przyjacielem tyle lat... Ufałaś mu. Dlaczego nie możesz tego przywrócić?
Wzruszyłam ramionami nie wypowiadając słowa.
-Właśnie.-kontynuowała.-Wcale nie musisz mu już ufać... Daj mu drugą szansę, pogódź się z nim... Tylko tyle dla niego zrób.
-W sumie masz rację... Zrobię jak chcesz.-uśmiechnęłam  się.
-Nie jak ja chcę, tylko jak Ty chcesz. Zrób jak uważasz... Ja tylko chciałam Ci to uświadomić.
-Dziękuję.-wypowiedziałam, po czym przytuliłam przyjaciółkę.
Siedziałyśmy jeszcze chwilę, rozmawiałyśmy o tym co zrobimy pierwsze gdy tylko stanę na nogi, śmiałyśmy się i ogólnie robiłyśmy wszystko to co walnięte przyjaciółki.
W końcu nastała godzina 19. Agnes musiała iść. Gdy odprowadzałam ją pod drzwi spotkałyśmy tych dwóch debili...
-O... Kogo ja tu widzę...-odezwał się Louis na widok Agnes.
-Masz zamiar wrócić kiedyś do domu?-zapytała poirytowana.
-Mam... Pójdę z Tobą.
-Mhm...-mruknęła niezadowolona.
-Jutro wam kogoś przedstawię...-udawał tajemniczego.
-Świetnie.-Ag miała wyraźnie dość brata, mimo, iż dwa dni "mieszkał" u mnie.
-No wiem.-wyszczerzył się.
-Dobra, idziemy. Cześć!-krzyknęła przyjaciółka, targając brata za rękę.
-Cześć!-krzyknęliśmy razem z Harry'm.
Popatrzyłam na brata uśmiechając się i kręcąc głową, po czym pojechałam do swojego pokoju. Wzięłam piżamę i ruszyłam do łazienki. Postanowiłam wziąć kąpiel w wannie. Pierwszy raz odkąd jestem niepełnosprawna. Nalałam dużo wody i jakoś weszłam. Ciężko było, ale dałam radę. Siedziałam w tej wannie i myślałam... Myślałam o tym jak zachowam się gdy zobaczę Maksa. Agnes miała rację... Przestraszył się i nie wiedział co robić. Nie chciał patrzyć jak cierpię. Wiedziałam, że nie będzie tak jak dawniej, ale postanowiłam dać mu drugą szansę. Minęła godzina, woda robiła się zimna i musiałam jakoś wyjść. To wychodzenie zajęło mi chyba pół godziny. Nie mogłam sobie poradzić, ale jakoś mi się udało. Wytarłam swoje mokre ciało miękkim ręcznikiem, ubrałam piżamę, umyłam zęby i wyjechałam z łazienki.
Tego mi było trzeba... Długiej kąpieli z bąbelkami. Tęskniłam za tym...
Wzięłam telefon i usiadłam na łóżku. Mimo tego, iż byłam zmęczona musiałam wykonać ten telefon... To nie dawałoby mi spokoju. Wybrałam numer Maksa, ale nie zadzwoniłam. Patrzyłam tylko na ekran. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Nie miałam odwagi.
Otrząsnęłam się, zacisnęłam zęby i dotknęłam palcem zielonej słuchawki.