wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział piąty

Pobudkę tego dnia nie miałam zbyt miłą... Chłopcy wpadli na pomysł, aby mnie obudzić. Co za dwa pajace... Nalali wody do wiadra i ją na mnie wylali. Mój materac był cały mokry, nie wspominając już o mnie...
-Hahahaha!-śmiali się oboje.-Byś widziała swoją... swoją... swoją... minę! Hahahahaha!
Zaczęli tarzać się po podłodze.
-Idioci!!! Nienormalni jesteście!!!-byłam wściekła.-Macie szczęście, że nie mam władzy nad nogami, i że nie mogę wstać. Byście byli martwi!!!
-Hahahaha!-nie zwracali uwagi na moje "groźby".
-A "hahahaha".-przedrzeźniałam ich.-Niee... Jednak nic wam nie zrobię...
Chłopcy od razu spoważnieli.
-O-ooo.-powiedział wystraszony Harry.-Ona nie odpuszcza... Ma plan.
Spojrzeli tylko na siebie przerażeni po czym krzyknęli głośno "WIAAAĆ!!!". I uciekli co sił w nogach, a ja tylko uśmiechnęłam się zwycięsko. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że jestem do cholery mokra. Zrobiło mi się zimno. Wsiadłam na wózek i pojechałam do łazienki się wysuszyć, przebrać i uczesać. Dziś oszczędziłam sobie makijażu. Postawiłam na naturalność. Ubrałam się w TO, włosy zaplotłam w warkocz i wyszłam z łazienki. Brak planów na resztę dnia sprawiał, że kompletnie nic mi się nie chciało. Spojrzałam na swoje dłonie i postanowiłam pomalować paznokcie. Skończyłam po 30 minutach. Byłam zadowolona z efektu. Ale wiąż nie miałam co robić. Włączyłam laptopa i zalogowałam się na Twitterze, dodałam wpis:
Macie jakieś plany na dzisiaj? Ja niestety nie...
Opublikowałam posta i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Myślałam, że to chłopaki, więc krzyknęłam "wejdźcie, durnie!". Do pokoju weszła mama, jej wyraz twarzy przedstawiał ogromne zdziwienie.
-O hej...-powiedziałam zawstydzona.-Przepraszam, myślałam, że to chłopcy...
-Rozumiem...-zaśmiała się.
-A więc... O co chodzi?
-Słuchaj... Załatwiłam Ci operację.
-Co?! Po co?!-wybuchnęłam.
-Uspokój się! Nie chcę patrzyć jak moja córka spędza resztę życia na wózku inwalidzkim!
-Ale mnie się to podoba!-skłamałam. Chciałam wreszcie stanąć na nogi, ale bałam się tej operacji.
-Tak? Rozumiem, że nie chcesz już chodzić, pływać, tańczyć... Dziewczyno! Zobacz jak ten wózek uprzykrza ci życie! Masz problemy z "przesiadkami", nie możesz kąpać się w wannie, nie możesz chodzić po schodach, nie możesz tańczyć, pływać, biegać, ćwiczyć, stać... I co najważniejsze...-zmieniła ton.-nie możesz chodzić.
Popatrzyłam tylko na nią. Moja twarz kompletnie nic nie wyrażała. Wreszcie się odezwałam:
-Kiedy jest ta operacja?
-W przyszłą sobotę.
-Cooo?!-powiedziałam zrezygnowana.-ale czemu akurat w sobotę?
-Bo tylko w sobotę lekarz ma czas. Słuchaj, operacja jest ważniejsza niż jakiekolwiek plany. Dzięki niej staniesz wreszcie na nogi, Alex!
-No doobrze.-zgodziłam się niechętnie.
-Cieszę się, że doszłyśmy do porozumienia.
-Mhmm...-mruknęłam.
Mama uśmiechnęła się do mnie i wyszła. Chwyciłam telefon i wykręciłam numer do Agnes. Odebrała niemal od razu.
-Hej, Alex!
-Amm... hej, Agnes. Co robisz?
-Siedzę w domu i się nudzę.
-Spotkamy się dzisiaj?
-Jasne! O której?
-O 13:00?
-Pasuje. To widzimy się w parku, ok?
-Ok. Papa.
-Do zobaczenia!-krzyknęła, po czym się rozłączyła.
Wyjechałam z pokoju i wstąpiłam do ogrodu. Wspomnienia znów wróciły... W następną sobotę, moje życie miało wrócić z powrotem do normy... No prawie do normy... Musiałam zapomnieć o Maksie. Rozmyślałam tak jeszcze długo gdy nagle z zamyślenia wyrwał mnie głos Ag.
-Eghem!
Odwróciłam się, stała za mną, była trochę zła. Ubrana była TAK.
-O Agnes! A co Ty tutaj robisz?
-Zobacz, która godzina!-Przystawiła mi rękę do twarzy pokazując zegarek.
-Cholera, to już 14?! Agnes, przepraszam. Po prostu zamyśliłam się.
-No dobra... O czym myślałaś?
-W następną sobotę ma operacje na te nogi...-odpowiedziałam szybko.
-Co? To świetnie!
-No niby tak... Ale właściwie to miałam plany...
-Urodziny Zayna?
-Tak.
-Też mnie zaprosił, ale nie pójdę. Będę z tobą przez ten caały dzień.
-Kochana jesteś.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę... Doszłam do wniosku, że muszę zadzwonić do Zayna i go przeprosić.
Odebrał po 4 sygnałach.
-Halo?-usłyszałam ten jego melodyjny głos.
-Hej, Zayn... Słuchaj, muszę Ci coś powiedzieć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz