-O co chodzi, Alex?
-Słuchaj... Bo ja nie mogę przyjść na te twoje urodziny?
-Dlaczego?-zapytał rozczarowany.
-Bo mam operację akurat w ten dzień...
-Aha... W takim razie muszę je przełożyć.
-Co?! Niee!-krzyknęłam do telefonu.-Nie możesz!
-Jasne, że mogę! Tego dnia wszyscy będziemy z Tobą.
-Ale Zayn...
-Nie ma żadnego "ale", postanowione.
-Ale...
Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo chłopak się rozłączył. Czułam się taka wyjątkowa, każdy odwoływał swoje plany tylko po to aby ze mną być...
Odprowadziłam Agnes pod drzwi, pożegnałam się z nią i wróciłam do ogrodu. Myślałam o tym co zrobię najpierw jak stanę na nogi. Z tych rozmyśleń wyrwał mnie głos Harry'ego.
-Eghem...
-Tak?-odwróciłam się, przede mną stał braciszek z Louis'em.
-Chcieliśmy Cię przeprosić...-powiedział Lou.
-Nic się nie stało. To tylko głupi żart. Nie myślcie, że wam odpuszczę...-powiedziałam śmiejąc się.
-Ale... my naprawdę żałujemy. Nie możesz puścić tego w niepamięć?-odezwał się Hazz.
-Hmm... Nie.-odpowiedziałam szczerząc się.
-No trudno... Trzeba było pomyśleć o konsekwencjach...-powiedział zrezygnowany Lou.
Zrobili smutne miny i usiedli naprzeciwko mnie w altance.
-Rozmawialiśmy z Zayn'em....-zaczął Harry.
-Aha... Wybaczcie, że zniszczyłam wam imprezę.
-Ach, przecież to nie Twoja wina. Będziesz mogła chodzić-rzekł brat, na co Louis potakiwał kiwaniem głowy.
-No niby tak, ale czuję się winna.
-Niepotrzebnie.-odezwał się Lou.
-Dobra, koniec rozmów. Zaraz mają przyjść chłopaki.
-Czyli?
-Zayn. Liam i Niall.
-Aha... Fajnie.-uśmiechnęłam się i pojechałam do swojego pokoju.
Zeszłam z wózka i usiadłam na łóżku,. Znów zaczęłam rozmyślać. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi roznoszący się po całym domu.
-To pewnie chłopaki.-pomyślałam.
Nie przejęłam się nimi. Chciałam pobyć sama. Ostatnio coś za często się to zdarzało. Z zadumy wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi.
-Proszę.-wpuściłam osobę do środka.
Drzwi się wychyliły. Ujrzałam w nich...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz